„Mogłaś/łeś postarać się bardziej i zrobić to lepiej!”,
„Po co się za to wzięłaś/łeś skoro i tak się na tym nie znasz”,
„Zobacz jak beznadziejnie Ci to wychodzi”
„Niepotrzebnie zaczynałaś/łeś”
Gdy pytam siebie, ludzi w swoim otoczeniu czy swoich klientów co chcą osiągnąć takim wewnętrznym monologiem, do czego on właściwie służy, to najczęściej pojawiającą się odpowiedzią jest – „próbuję się zmotywować”, „wyciągnąć z siebie jak najwięcej”, „zrobić to jak najlepiej”. Pytam wtedy – „Czy ta metoda zadziałała?”
O tak – na chwilę, na krótką metę, na 5 minut. Niestety praca zaliczeniowa, nauka do egzaminów semestralnych czy analiza projektu czeka do ostatniej chwili, aby się za nią zabrać. A w głowie, od samego początku, toczy się walka pomiędzy „muszę to zrobić żeby […]” a „nie chce mi się”.
W takich momentach poszukujemy sposobów, które mają nas zmobilizować do realizacji zadania. Zazwyczaj sięgamy po te, które dobrze znamy i o których wiemy, że kiedyś zadziałały (choćby w minimalnym stopniu). Tymi najlepiej znanymi nam metodami są oceny, które wystawiano nam już od najmłodszych lat a także w dorosłym życiu. Początkowo oceniali nas inni, porównywali naszą wiedzę, zdolności oraz umiejętności z osobami, które w ich mniemaniu były lepsze z danej dziedziny. Z czasem nauczyliśmy się robić to sami względem siebie i wykorzystywać w momentach, gdy potrzebujemy mobilizacji do działania. Wtedy włączamy wewnętrznego krytyka.
Czy w rzeczywistości się mobilizujemy?
Jeśli Julka po raz dziesiąty słyszy, że mogłaby się postarać bardziej, że mogłaby być lepsza np. z matematyki a jej dotychczasowe szczere starania wciąż nie zadowalają nauczyciela czy rodziców a w rezultacie przestały zadowalać także ją – to czy ma w sobie zasoby i chęci aby postarać się jeszcze bardziej? Myślę, że odpowiedź znamy wszyscy – krytyka, czy ta zewnętrzna czy wewnętrzna, nie daje siły i energii do działania a już na pewno nie daje poczucia sukcesu.
Tym co pcha nas do przodu to nagroda i satysfakcja z podejmowanych działań. Nagradzajmy więc siebie, w szczególności za te zadania, które przychodziły nam z trudem i były dla nas wyzwaniem. Dlaczego? – bo wtedy nagradzamy siebie za wysiłek i zaangażowanie, to rozwija. Nagradzajmy siebie za to, że pokonaliśmy własną granicę, tą którą do tej pory postrzegaliśmy być może jako nieosiągalną.
Dlaczego? – bo jeśli himalaiści są dumni z siebie, gdy wchodzą na szczyt gigantycznej góry to dlaczego my nie mamy być dymni z siebie jeśli wchodzimy na szczyt swojego wewnętrznego Mount Everest’u?! Gdy już tam wejdziemy, poczujemy siłę i satysfakcję, gdy poczujemy sukces będziemy mieli ochotę pokonywać kolejne „szczyty”.